Atom String Quartet rozpoczął swój koncert w stylu iście… atomowym. Takiej eksplozji krzyku i owacji, jaką zareagowała sala już po pierwszym utworze (Fugato i Allegrina), chyba nigdy jeszcze nie słyszałem.

Atom String Quartet reprezentował jazz zakopiański w tym sensie, że jednym z członków zespołu jest Dawid Lubowicz, który – podobnie jak jego siostra, wokalistka jazzowa Nika – pochodzi z Zakopanego. Dodajmy, że ich rodzice są także muzykami i cenionymi pedagogami. Podczas koncertu szczególnie wzruszył moment, gdy Dawid dedykował swojemu ojcu – obchodzącemu akurat urodziny – własny utwór Na 7. Także w repertuarze zespołu można było odnaleźć związki z regionem – Zakopane autorstwa Mateusza Smoczyńskiego, muzyka usytuowana gdzieś pomiędzy Szymanowskim, Kilarem, a najczystszą tradycją podhalańską, silnie zadziałała na wyobraźnię; flażolety skrzypiec przywodziły na myśl opadającą mgłę, która stopniowo odsłania tatrzańskie szczyty.

Nika Lubowicz pojawiała się na scenie wielokrotnie, za każdym razem prezentując inne walory swojego głosu; chyba najbardziej podobała mi się jej interpretacja Giant Steps, z kapitalnymi fragmentami zaśpiewanymi scatem. Apogeum koncertu nastąpiło w chwili, gdy do zespołu dołączył gość niespodziewany – Adam Sztaba, prezentując własną, dynamicznie wykonaną kompozycję i wtedy kwartet smyczkowy przeobraził się w kwintet fortepianowy. W finale koncertu doszło do “pojedynku” na smyczki między Dawidem Lubowiczem a Mateuszem Smoczyńskim, który zakończył się… remisem; jednak sama “walka”, jej tempo i “wymiana ciosów” zapierały dech w piersiach.

Kwartet nie od parady ma w nazwie słowo “atom”, które wszystkim bardziej kojarzy się z siłą rażenia niż np. z budową materii. Fantastyczna muzykalność, zgranie i bajeczna technika pozwalały artystom rozpędzać dźwięki do prędkości cząsteczek elementarnych w akceleratorze, a świetne aranże i prawdziwe jazzowe solówki, wywoływały wręcz histeryczne reakcje słuchaczy.